KOBO - czyli mój nr 2 :)
Witajcie :) w tym poście zrecenzuję kosmetyki firmy KOBO. Na pewno wiele z Was słyszało o tej firmie :) muszę przyznać, że moje pierwsze wrażenie przy zetknięciu z kosmetykami KOBO było absolutnie wspaniałe. A oto i moje nabytki:
Jako pierwszy zakupiłam cień (jak widać już mocno nadużyty ;)) z serii mono nr 205 czyli GOLDEN ROSE. Musze powiedzieć, że byłam i jestem z niego bardzo zadowolona. Jest miękki i ładnie rozprowadza się na powiece. Nie oddaje jednak głębi koloru jakiej oczekiwałam :( choć nie jest źle. Prawdę mówiąc nie pamiętam ile dokładnie kosztował, ale była to cena ok. 20 zł. Myślę, że jak na jakość tego cienia cena nie jest wygórowana. Daje ładne perłowe wykończenie i długo trzyma się na powiece. Niestety po pierwszym upadku, ze względu na swoją (może i zbyt dużą?) miękkość rozpadł mi się na maleńkie drobinki, więc zrobił się z niego w zasadzie pigment... Mimo to służy mi już od ok roku i na pewno posłuży jeszcze drugie tyle. Naprawdę bardzo wydajny, dobrej jakości cień. Porównuję go jakościowo do perłowych cieni Inglota.
Ocena: 7/10
Drugim nabytkiem była paletka cieni duo (magnetyczna) o nr 401 NATURAL HARMONY. Strzał w dziesiątkę! Jakość tych cieni bardzo odbiega od jego poprzednika i bije go na głowę! Nie wiem dlaczego niektóre cienie z tej firmy są dużo lepsze od innych... Prawdę mówiąc zauważyłam że W OGÓLE cienie sprzedawane już w paletach (czyli tak jak w tym przypadku), a cienie sprzedawane pojedynczo, znacznie różnią się od siebie jakością i to w dużym stopniu.
W tej paletce mam cień o odcieniu jasnego różu i chłodnego, ciemnego brązu. Pigmentacja jest wspaniała. Cienie pięknie się rozcierają, mają maleńkie delikatne drobinki co czyni je jakby aksamitniejszymi. Mogłabym tak wymieniać ich zalety w nieskończoność :). Kupiłam je za ok 25 zł i muszę przyznać, że lepszych cieni nie mam chyba w całym swoim kuferku... Tylko i wyłącznie za ich pomocą (i oczywiście tuszu do rzęs) jestem w stanie stworzyć zarówno śliczny dzienny makijaż, jak i wieczorowy idealny na wyjście do klubu :). Coś pięknego...
Ocena: 10/10
No i ostatni mój nabytek to podkład KOBO z serii Matt Make Up. Niestety ceny nie pamiętam :(
Podkład jest bardzo silnie matujący, dla osób z tłustą cerą - idealny. Jednak dla osób z cerą przetłuszczającą się tylko w strefie T (czyli tak jak u mnie) niestety nie do końca się sprawdza. Rzeczywiście podkład ładnie kryje, kamufluje niedoskonałości i rzadko zmusza mnie do użycia dodatkowo korektora. Dla mnie niestety zbyt matowy :(. Na policzkach uwidacznia wszelkie skórki i suche obszary, także bez uprzedniego użycia pod niego kremu - ani rusz :(. Na skórze trochę zbyt suchej daje też efekt "maski" ze względu na dużą widoczność... Ja zakupiłam odcieni 100 LIGHT BEIGE i osobiście mieszam go sobie z innymi, troszkę ciemniejszymi podkładami, ponieważ mam skórę o odcieniu oliwki. Po zmieszaniu z podkładem, który nie jest matujący daje zadowalający efekt.
Tak jak mówiłam, dla dziewczyn, które mają cerę typowo tłustą będzie on idealny. Faktycznie ładnie pochłania nadmiar sebum i dość długo utrzymuje się na buzi (u mnie ok 10-11 godzin spokojnie).
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz