MIYO - czyli moje ulubione :D
W tym poście postanowiłam dodać recenzję cieni firmy MIYO, czyli tak naprawdę Pierre Rene.
Absolutnie są to moje ulubione cienie :D. Nie dość, że pigmentacja jest R-E-W-E-A-C-Y-J-N-A i absolutnie bezkonkurencyjna, to w dodatku są baaardzo tanie :).
Aktualnie w moim kuferku znajduje się 6 pojedynczych cieni i 1 paletka.
Patrząc od lewej strony, pojedyncze cienie to:
- nr 29 FORREST
- nr 48 ELECTRIC SARA
- nr 27 SUNRISE
- nr 13CHILI
- nr 34 IRIS
- nr 28 TOXIC
- i paletka nr 3 (te odcienie są do kupienia także w wersji cieni pojedynczych) OCEAN VIEW.
Jak wspomniałam mój absolutny nr 1 i must have. Nie dość, że cena rewelacyjna (za cień pojedynczy ok. 5 zł, za paletkę nieco ponad 8 zł), to jeszcze są baaardzo mocno napigmentowane. Kolor na powiece jest dokładnie taki jak widoczny kolor cienia. Nie obsypują się, są bardzo wydajne (starcza mi chyba na wieki) i bardzo łatwo aplikuje się je za pomocą nawet zwyczajnej pacynki. Jedynie kolor ELECTRIC SARA (drugi na zdjęciu) jest z serii cieni, które ja ze względu na konsystencję, nazwałam "mokrymi". Niestety nie da się go nałożyć pędzelkiem, ani pacynką, natomiast jak najbardziej palcem :). Po użyciu bazy pod cienie nic się z nimi nie dzieje. Nie rollują się w załamaniu powieki, ani nie tracą swojego koloru w ciągu dnia.
Jeżeli chodzi o ELECTRIC SARA to używam go rzadko, raczej aby nadac ładny połysk na wykończenie makijażu, nie jako sam cień, natomiast cała reszta sprawdza się absolutnie perfekcyjnie.
Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że są bardzo godnym rywalem dla cieni INGLOT czy nawet MAC! A cena jest szokująco rożna prawda? ;)
Cienie z tego co wiem można dostać w drogeriach JASMIN. Nigdzie indziej ich niestety nie widziałam :(.
Na zakończenie wrzucam jeszcze jedno zdjęcie otwartych cieni i makijażu, który nimi wykonałam w wersji świątecznej :). Jak Wam się podoba? :)
Moja ocena uwzględniając pigmentację, cenę, trwałość i różnorodność kolorów to: 9/10 :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz